Czy często tak macie, że wchodzicie do przepięknej, zabytkowej świątyni albo zamku, podziwiacie te wszystkie niesamowite dzieła sztuki, czytacie o osobach, które przed wiekami dokonały w tych murach przełomowych dla historii rzeczy, i kompletnie nic nie czujecie? Żadnego zachwytu, żadnej refleksji? Brak modlitewej zadumy? Kilka fotek do kolekcji i idziecie dalej?
Jest jednak taki region, takie miasto, które pamięta narodziny Polski, w którym mury mówią. Opowiadają o wciąż żywej w tych miejscach odległej przeszłości oraz snują legendy na temat zamierzchłych czasów. Tutaj przemawiają postaci z obrazów. Zachwycają nadwiślańskie wschody i zachody słońca oraz spowite w mlecznej mgle i szronie przemysłowe Nadbrzezie. Po ubłoconych, skąpanych w deszczu zboczach Gór Pieprzowych, najstarszego pasma górskiego w Polsce, idzie się, a raczej jedzie jak po lodzie. Ale warto „się poślizgać”, bo widoki zapierają dech w piersiach, naszym oczom ukazuje się unikalny w Polsce krajobraz stepowy, a w oddali staromiejskie wzgórze. Starówka skrywa podziemne korytarze. Liczne świątynie łączą w sobie sferę modlitwy, duchowości i muzealnej materii. Świętość miesza się ze zbrodnią. Fikcja literacka z prawdą. A drzewa wędrują.
Sandomierz i ziemia sandomierska w zimowej odsłonie 2020 roku.