– Napisz coś dla mnie! – zażądała Anna, gdy się dowiedziała, że piszę na zamówienie.
– Jakieś życzenia, wytyczne, temat? – podjąłem wyzwanie.
– Daję Ci wolną rękę :-)… w całej rozciągłości 😉 – wiedziałem o niej tylko, czym się zajmuje i gdzie się ostatnio bawiła.
Anna dostrzegła przy barze interesującego mężczyznę. Przystojny, elegancki, z klasą i na pewno wykształcony oraz umiejący się zachować w towarzystwie. Rozglądał się po sali balowej, jak gdyby kogoś szukał. – Oby on też na mnie spojrzał – pomyślała życzeniowo Anna. Tymczasem mężczyzna nie tylko ją zauważył, ale do niej podszedł. – Taka urocza, drobna, serdecznym uśmiechem i spojrzeniem zapraszająca. Z pewnością mi pomoże – pomyślał.
(Melting Waltz – Abel Korzeniowski)
– Zatańczymy? – zapytała Anna.
– Ja nie tańczę, przepraszam. Przyszedłem w innej sprawie – odpowiedział tajemniczo mężczyzna.
– To może w tańcu powie mi Pan, o co chodzi? – zaproponowała, nie rezygnując.

Ich sylwetki unosiły się w walcu, a on wyjawił jej cel swej wizyty.
– Widzi Pani. Chciałbym skonsultować ze specjalistą zażywanie leków.
– Proszę iść do lekarza – odrzekła zaskoczona.
– Byłem. Powiedzieli mi, ze zapisują dopiero na przyszły rok, a ja nie mogę tak długo czekać. Pomyślałem więc, że tu uzyskam pomoc. Wszakże tylu tu doktorów.
– Bardzo mi przykro. Zawiodę Pana. Trochę sie Pan pomylił. Tu nie ma jeszcze doktorów. To bal doktorantów.
I odszedł chłopina ze smutkiem, nie dokończywszy walca, nie przypuszczając nawet, że mógł trafić na doktorantów z wydziałów prawa, fizyki czy weterynarii, a odnalazł tę najodpowiedniejszą dla siebie osobę – specjalistkę od technologii leków, przyszłą doktor Annę.