
Lorne Balfe, chyba najbardziej zapracowany kompozytor filmowy 2017 roku, wkracza na królewskie salony z kolejną muzyczną produkcją wartą posłuchania, tym razem jako współautor ścieżki do drugiego sezonu „The Crown”. Jego majestat, odwaga i postępowość przyćmiły, mam wrażenie, drugiego autora kompozycji – Ruperta Gregsona-Williamsa, który opowiada historię wedle utartych schematów i po prostu się nie przebija. Pisząc odpowiedniejszym do treści obrazu językiem, nie dorasta do tronu, o czym można się przekonać, wracając do oprawy muzycznej pierwszego sezonu.
Co przykuwa zatem ucho słuchacza? Po pierwsze styl. Styl dobrze nam znany z prac wspólnego mentora obydwu panów – Hansa Zimmera. Wręcz nadużywane crescendo – stopniowe wzmocnienie natężenia dynamiki, dźwięk „czasoprzestrzenny” – jak ja to określam – uzyskiwany długimi pociągnięciami smyczków w połączeniu z elektroniką i na przykład całymi nutami pianina, rytm, dramatyzm, wyrazistość… Tutaj powaga, wręcz ponurość, momentami doniosłość i zdecydowanie postępowość wyrażana elektronicznymi zdobnikami.