Najcenniejsze nagrody branży filmowej za 2023 rok przyznane. Jeśli chodzi o oryginalną muzykę filmową bezkonkurencyjny okazał się Ludwig Göransson ze swoją ścieżką do „Oppenheimera”. W Polsce publiczność porwał do tańca Łukasz L.U.C. Rostkowski, odwołując się w „Chłopach” – co zrozumiałe – do tradycji i brzmień ludowych, choć już niekoniecznie do polskich.
Znalazłem chwilę, by też – zgodnie z corocznym zwyczajem – dołożyć swoją cegiełkę do tych muzyczno-filmowych podsumowań. I choć przez cały rok nie pojawiła się ani jedna ścieżka miesiąca, nie oznacza to, że nie było czego słuchać. Oto najlepsza muzyka filmowa 2023 roku według mnie.
Moje wybory mogą zaskakiwać. Po pierwsze dlatego, że nie ma wśród nich wyżej wymienionych tytułów, a po drugie – bo częściowo są to filmy, które swoje premiery miały w 2022 roku! Oficjalnie muzyka do nich pojawiła się jednak w sieci dopiero w ubiegłym roku, dopiero wtedy ją usłyszałem, a dość dziwny ze mnie meloman filmowy, bo na ścieżki dźwiękowe „patrzę” najczęściej w oderwaniu od obrazu, który ilustrują.
„Tirailleurs” – Alexandre Desplat
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Ochotnika”, przypomniała mi jedna z moich ulubionych kompozycji Alexandre’a Desplat – „Wróg wewnętrzny”. Bardzo podobnie brzmiące, snujące się, ponure i włażące do uszu i umysłu smyczki. Nie ma tu z kolei tego zaskakującego dla filmu wojennego, niezwykle podobającego mi się jazzowania, no może odrobinę, ale doświadczymy za to większego bogactwa i napięcia dźwiękowego… Pojedynczych dźwięków fortepianu niczym przeszywającej iskry światła, niczym pierwszych promieni wschodzącego słońca („Le village”). Kwintesencją tej ścieżki są zaś zamykające ją utwory („Bakary”, „Senegal”), gdzie do tworzących ją instrumentów dołącza solowa wiolonczela, oraz ostatni – najciekawszy w warstwie muzycznej, wyróżniający się – „Soldat inconnu”.
Cała ścieżka
„Carmen” – Nicholas Britell
Nicholas Britell rozpoczął pracę nad muzyką do filmu „Carmen” na wiele lat przed jego premierą, w 2015 roku. W międzyczasie, w 2019 roku, zrealizował niesamowitego „Króla”, tworząc misterne, ciemne, brudne i ponure tło muzyczne. Gdy posłuchacie obu kompozycji, przekonacie się, jak wiele je łączy. Można powiedzieć, że to sama muzyka: atmosfera mroku, ciężkie smyczki, chóry… Ten sam motyw („L’Oiseau s’envole” / „After the Dance – Le Ciel Même” kontra „Ballade in C# Minor: Coronation” / „Hymn – Mvmt 2: Lament”). Ale jednak inna. Dramat rozgrywający się w okresie Średniowiecza oraz współczesna adaptacja opery Georges’a Bizeta. Genialne partytury.
Głównym instrumentem rozbrzmiewającym w „Carmen” są głosy ludzkie… wyśpiewujące, zupełnie przearanżowane i dostosowane do muzyki, teksty z oryginalnego libretta napisanego do opery Bizeta. Męskie pełnią rolę niemal starożytnego chóru greckiego. Żeńskie rozjaśniają ów dialog, nadają puls, bicie serca.
Cała ścieżka
„Chevalier” – Kris Bowers, Michael Abels
Kris Bowers to wybijający się amerykański kompozytor wciąż młodego pokolenia, który – uwaga – w tym roku otrzymał Oscara za… krótkometrażowy film dokumentalny. Nie trudno odgadnąć, że bardzo ważną rolę odgrywa w nim muzyka.
Muzyka gra też pierwsze skrzypce w obrazie „Chevalier”, wszak jest to historia nieślubnego syna francuskiego kolonisty i senegalskiej niewolnicy, który wybił się jako skrzypek, kompozytor oraz szermierz.
Za klasyczne, XVIII-wieczne brzmienie i przywołanie twórczości tytułowego bohatera odpowiadał bardziej doświadczony w kompozytorskim duecie – Michael Abels. Kris Bowers miał zaś zbudować pomost pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Dlatego też w wyborze instrumentarium nie może dziwić dominacja skrzypiec, czy ogólnie smyczków.
Napisać, że ta ścieżka to prawdziwy koncert skrzypcowy, to napisać nieprawdę. Skrzypce są jedynie narzędziem w rękach Josepha Bologne, oddają jego charakter. On sam stał się brzmieniem wiolonczeli i w aspekcie miłości do matki czy do kobiety współgra z fortepianem – posłuchajcie: „A Letter Came for You – Nanon”, „It’s Called Ernestine” oraz „The Kiss”.
Cała ścieżka
„Star Wars. AHSOKA” Vol. 1 & 2 – Kevin Kiner
Muzyka z „Gwiezdnych wojen” już zawsze będzie kojarzona z osobą wielkiego kompozytora, jakim jest John Williams. Nie ukrywam, nie jestem jej fanem, przede wszystkim chyba ze względu na jej ogromną popularność.
Gdy więc Disney przejął prawa do filmowej serii, ucieszył mnie fakt, że tacy kompozytorzy jak Ludwig Göransson w „Mandalorianie” czy Nicholas Britell w „Andorze” odeszli od pierwowzoru.
Czy spodziewałem się tego również po Kevinie Kinerze, który zdążył już przesiąknąć gwiezdną sagą? Raczej nie. Tymczasem amerykański kompozytor zaskoczył mnie potężną dawką bardzo dobrej muzyki akcji, wieloma tematami, brzmieniami, bogactwem zastosowanych rozwiązań i instrumentów elektronicznych, symfonicznych czy etnicznych oraz takimi perełkami jak: wydobywający się z głębi „Opening the Map”, podniosły „The Hyperspace Jump”, pełen niespodzianek „Not This Again”, a także moimi ulubionymi, do których wracam bardzo często: „More Than Just Your Eyes” i „Sabine Rides Off”.
Cała ścieżka
„Znachor” – Paweł Lucewicz
W polskiej muzyce filmowej 2023 rok upłynął pod znakiem rywalizacji „Chłopów” ze „Znachorem”. Obie ścieżki łączy odwołanie się do folkloru. Bezsprzecznym wabikiem pierwszej jest przebojowość, w drugiej kompozytor postawił na prostotę i melodyjność.
Paweł Lucewicz drobiazgowo i z wyczuciem namalował przepiękny, liryczny pejzaż uczuć, wsi i miasta, a w palecie barw dominują smyczki i fortepian. Całość dodatkowo ubarwił przyśpiewkami ludowymi, nadającymi muzyce charakteru i dynamiki.
Słuchając tych kompozycji, koniecznie załóżcie na uszy słuchawki, by wysłyszeć wszystkie muzyczne smaczki: chłopięcą wokalizę w „Podróży do Dobranieckiego”, solowe smyczki pojawiające się w temacie miłosnym – „Zawieź mnie gdzieś jeszcze”, „Ty jesteś z innego świata” czy „On cię kocha” – rożek angielski w „Co ty, lekarz jakiś?”…
Bez dwóch zdań jeden z najlepszych soundtracków minionego roku, dostrzeżony również przez zagranicznych krytyków.
Cała ścieżka
SOUNDTRACK ROKU – „CZAS KRWAWEGO KSIĘŻYCA” – ROBBIE ROBERTSON
Bardzo długo szukałem wśród soundtrackowych nowości po prostu dobrej muzyki gitarowej, aż wreszcie pod koniec 2023 roku doczekałem się. Robbie Robertson stworzył coś, co w dwóch słowach określiłbym indiańskim bluesem lub rock‘n’rollem. Na jednej ścieżce połączył rock, blues, country, folk oraz muzykę rdzennych Amerykanów, dając nam eklektyczną, niecodzienną jak dla filmu i – moim zdaniem – niesamowitą pod wieloma względami partyturę. Wyraziste brzmienie, pulsujący rytm, dynamika, „ciężki”, „gęsty” klimat… Gitara klasyczna, elektryczna, bębny, etniczne flety, harmonijka ustna, sekcja dęta… Ma to duszę.
Aż trudno w to uwierzyć, że to pierwsza i zarazem ostatnia autonomiczna oryginalna ścieżka dźwiękowa dla filmu w dorobku Kanadyjczyka, uważanego za jednego z czołowych gitarzystów rockowych w Ameryce. Robbie Robertson zmarł niedługo przed premierą filmu Martina Scorsese.
Ja bym nie wsiadał za kółko, gdy wiecie, że w samochodowym radiu czy odtwarzaczu za chwilę będą leciały „Osage Oil Boom” albo „Insulin Train”.