
Dobrej muzyki filmowej nigdy dość, dlatego ogłoszenie najlepszej ścieżki dźwiękowej roku traktuję jako okazję, by przedstawić Wam jeszcze jeden znakomity soundtrack.
Jako że moje wyróżnienie nie może się na razie równać rangą choćby z Oscarami i nie wychodzi swym zasięgiem poza wąskie grono odbiorców, myślę, że kompozytorzy muzyki do „Ofelii” i murowanego faworyta – „Jokera” poradzą sobie jakoś z faktem, że w tym roku nie dołączą do swych trofeów statuetki REI Art. Wędruje ona bowiem zasłużenie do Daniela Pembertona za… „Motherless Brooklyn”… za to, że stworzył on tak popularny w filmowych oprawach muzycznych minionego roku ponury, minorowy nastrój w wyjątkowy, niepowtarzalny sposób, wykorzystując stylistykę jazzu i moje ulubione połączenie instrumentów: trąbka, fortepian, smyczki, perkusja, bas i kontrabas.
Od pierwszych taktów czuć między nimi niesamowitą chemię. Na początku dźwięki się ciągną, powoli otwierają w naszej wyobraźni mroczne, noirowe zakamarki Brooklynu. Skrzypi, szeleści, uderza… Atmosfera staje się ciężka, gęsta, napięta… Trąbka jęczy, pojękuje… Bas, kontrabas, perkusja wystukują rytm… Smyczki rozbudowują przestrzeń…, a fortepian rzuca promienie światła, z których w tematach „kobiety” i „osierocenia” maluje się łagodniejszy, liryczny i melodyjny obraz.
Nie słyszałem, by ktoś inny zagrał w 2019 r. tak jak Daniel Pemberton w „Motherless Brooklyn”. Posłuchajcie!